UKS Topór Tenczyn - strona nieoficjalna

Strona klubowa

Logowanie

Sport Szkołą Życia.

 

------RESPECT------

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 2 gości

dzisiaj: 20, wczoraj: 22
ogółem: 1 013 483

statystyki szczegółowe

FACEBOOK

 

 

 

 

WAŻNE !!!

RODZICU - TAKIE TAM MĄDROŚCI

W tym wywiadzie znajduje się wiele prawd z którymi  osobiście się zgadzam. Dobrze by było gdyby Rodzice przeczytali ten tekst. Wywiad ten pomoże w zrozumieniu mojej "filozofii" nauczania gry w piłkę nożną. Znajdziemy tutaj odpowiedź, dlaczego czasem nasze najmłodsze drużyny (Skrzaty, Żaczki, Orliki) przegrywają, nie grają tak wcześnie podaniami, dlaczego daję wszystkim zagrać a nie tylko najlepszym. No i w końcu dowiemy się dlaczego wyniki nie sa najważniejsze.

Po ponad 10 latach pracy w klubie mogę z przykrością stwierdzić, że presja wyniku zabija nasz dziecięcy football. Dla mnie wykładnikiem dobrej pracy z dziećmi i młodzieżą nie jest to, które miejsce w tabeli zajmuje drużyna Żaczków czy Orlików danego klubu. Dla mnie wykładnikiem dobrej pracy z dziećmi i młodzieżą (oprucz samego zadowolenia dzieci oraz rodziców) będzie to, ilu zawodników będzie miało bardzo dobrą technikę indywidualną oraz ilu zawodników w przyszłości przebije się do dobrych drużyn seniorskich. 

Poprostu uważam (nie tylko ja, bo szkoły zachodnie też), że najważniejszy jest trening umiejętności, z zachowaniem reguły, że najpierw musimy dobrze opanować umiejętności gry indywidualnej, żeby móc przejść do grupowych i na końcu zespołowych. Zbyt szybka koncentracja na umiejętności gry grupowej, czy zespołowej, spowoduje negatywną sytuację związaną z tym, że będziemy wykorzystywali w grze współpracę, a przez to zahamujemy rozwój umiejętności indywidualnych, które są najważniejsze w dzisiejszym futbolu. 

Także podsumowując, z tymi podaniami i grą zespołową to nie tak "hop siup". 

Richard Grootscholten: nie każmy dzieciom grać jak Barcelona

Richard Grootscholten, dyrektor akademii piłkarskiej Zagłębia Lubin mówi SPORT.TVP.PL o holenderskiej filozofii szkolenia i o pracy w Polsce. Holender jest wychowawcą m.in. piłkarza Romy Kevina Strootmana i zdobywcą nagrody im. Rinusa Michelsa dla akademii piłkarskiej Sparty Rotterdam, najlepszej w kraju w 2009 roku.

Trening Akademii KGHM Zagłębie (fot. Zagłębie Lubin)Trening Akademii KGHM Zagłębie (fot. Zagłębie Lubin)
Richard Grootscholten pracował m.in. w Holandii, Kanadzie i Rosji (fot. Zagłębie Lubin)Richard Grootscholten pracował m.in. w Holandii, Kanadzie i Rosji (fot. Zagłębie Lubin)

SPORT.TVP.PL: Chłopcy, którzy zaczynają grać w piłkę w Polsce i Holandii mają takie same szanse, ale nasi 14, 15-latkowie są daleko w tyle. Kiedy zaczyna się przepaść? 
RICHARD GROOTSCHOLTEN:
 Już sześcioletnie dzieci z Holandii są lepsze. Wynika to z metod treningu. My uczymy dzieci techniki. Im więcej czasu poświęcasz na ćwiczenia, powiedzmy w przedziale 6-14 lat, tym lepiej. Kraje, które tak szkolą, są potem mocniejsze. Nie można czekać z edukacją, bo potem różnice są już nie do zniwelowania. 

– Kiedy zacząć taki trening? 
– Tak wcześnie jak to tylko możliwe. Dzieci kochają grać, chcą mieć piłkę, bawić się. A część trenerów stara się im ją zabrać. 

– Jak zatem grać? 
– Na pewno nie sześciu na sześciu. Wtedy najmłodsi chłopcy dotykają 10 razy piłkę podczas meczu. A oni muszą dotykać jej bezustannie, bawić się nią, a nie czekać. Każdy kontakt to poprawa techniki. 

– Teraz jednak uczy się gry podaniami. 
– To przez Barcelonę, paradoksalnie takie podejście wyrządziło w procesie szkolenia dużo szkody. Wielu trenerów jest nieświadomych. Patrzą na Barcelonę i mówią: „Moi chłopcy też tak będą grać”. Zapominają, że oglądają seniorów, a szkolą dzieci. Zabierają im w ten sposób najlepsze lata edukacji. 

– Kiedy wpadliście na taki sposób szkolenia? 
– Musimy cofnąć się do czasu, kiedy byłem jeszcze czynnym zawodnikiem. Do narodzin filozofii Wiela Coervera. W tym czasie zaczęła zmieniać się edukacja trenerów. Wykonano sporo badań nad psychologią, drogami rozwoju, również fizycznego. Zostało dowiedzione, że musisz poprawiać technikę, a fizyczną stroną możesz zająć później. I my to w Holandii wprowadziliśmy, a teraz postaram się to zrobić tutaj. To dobra droga. Weźmy niemiecki system. Skopiował wiele z holenderskiego. Poza tym najlepszą cechą Niemców od zawsze jest niezwykła wola zwycięstwa. A to z kolei nasz słaby punkt. Jeśli weźmiemy dobre strony systemu holenderskiego i połączymy je z ich cechami personalnymi możemy otrzymać coś, co teraz mają Niemcy. To teraz najlepszy system na świecie.


(fot. TVP)– Jaka jest rola związku w szkoleniu? 
– W Holandii organizuje spotkania, dba o to, by przyjeżdżali specjaliści z uniwersytetów, płaci za ich prezentacje. Kilka lat brałem w tym udział, każdy od czasu do czasu przynosił coś nowego i to rozwijano. Ale najbardziej niezwykłą rzeczą w Holandii jest współpraca klubów. Szefowie akademii spotykają się regularnie i dzielą się wiedzą. Zdradzają niemal wszystkie nowości. Jeśli ktoś coś wymyśli, w ciągu dwóch miesięcy każdy może z tego skorzystać. My zawsze dzielimy się z ludźmi na całym świecie wiedzą, nie robimy z niczego tajemnicy. Tajny jest tylko skauting, reszta jest dla wszystkich. 

– A co z narodowym programem szkolenia, jest potrzebny? 
– W Holandii każdy ma wybór, nie ma narzucania. Ale oczywiście jest to ukierunkowywane przez kursy trenerskie. To jest najlepszy system. Z tego co mówią w innych krajach, w Holandii na nieprawdopodobnym poziomie jest edukacja szkoleniowców. Ale wdrożenie tego wymaga dużej pracy i pieniędzy. 

– Czytając o najlepszych akademiach w Europie rzuca się w oczy charakterystyczna cecha szkółek holenderskich. Ćwiczenia na dużej szybkości. 
– Oczywiście. To poprawia technikę. Musisz zagrać na tyle prosto, żeby było to łatwe dla kolegi z drużyny. Logiczne, że im szybciej zagrasz, tym więcej problemów jest z odebraniem piłki. Jeśli grasz szybciej automatycznie poprawiasz umiejętności w odbiorze. Poprawiasz się, jeśli zawieszasz poprzeczkę coraz wyżej. Dlatego tempo jest tak ważne. Podczas ćwiczenia podań musi być naprawdę wysokie. Gra na utrzymanie się przy piłce (5 na 3) musi być w wysokim tempie. Bez wysokich piłek, wszystko po ziemi. Ale to nic specjalnego, wszyscy tak robią, jest tylko kwestia tego jak to robisz. 

– W Holandii kluby ćwiczą w systemie 4-3-3, teraz to staje się dość powszechne. Dlaczego? 
– Bo ten system wymusza konkretne zadania. „Trzyma” na pozycjach. 4-4-2 jest zbyt trudny. A trzeba pamiętać, że wszystko może być problemem, jeśli nie jesteś dobrym piłkarzem. Boisko może być problemem, piłka, opór przeciwnika, zmęczenie, kibice, wynik, rodzice. Jeśli nie uczynisz tego wszystkiego prostym, będzie tych problemów coraz więcej. Stajesz się coraz bardziej sfrustrowany, trener też. To musi być prosta gra, bo inaczej młodzi mogą sobie z tym nie poradzić. I właśnie system 4-3-3 jest prosty.

– W Polsce od lat mówi się, że wybieramy zawodników silnych fizycznie zamiast technicznych. 
– „Fizyczni” gwarantują, że wygrywasz, ale do pewnego momentu, zazwyczaj do 15. roku życia. Wysocy i silni wygrywają, bo rywale nie są jeszcze dobrze wyszkoleni technicznie, ale im lepiej będziesz przygotowany technicznie, tym częściej będziesz wygrywać. To wymaga jednak czasu. Poprawiając technikę, zakładasz że czasem przegrasz. Wybieram tę metodę z pełną świadomością. Chcę wygrywać wszystko, ale wiem, że tylko taki sposób zapewnia rozwój. U was trenerzy nie akceptują tego. Myślą, że przegrają i zostaną zwolnieni. To jest wielki problem. A młodzieżowa piłka to ma być zabawa i rozwój. Trenerzy wymagają wygrywania. Jeśli nie zmienicie podejścia, wasze problemy się nie skończą. 

– Od lat trwa u nas dyskusja, że nie ma wielkiego wyboru na pozycjach 8 i 10, brakuje nam kreatywnych piłkarzy. 
– Znowu kwestia trenera. Jeśli zawodnik ma wiarę we własne umiejętności, to może się rozwijać. Gdy nie wyjdzie ci akcja jeden na jednego, nie przejmuj się, zrób to jeszcze raz. Młody piłkarz rozwija się robiąc błędy. Jeśli nie może, przejmuje się krzykami, to mamy gotowy kłopot. A jeśli trener zacznie krzyczeć, zabije wiarę zawodnika w siebie, przekreśli technikę. Jeśli trener pod presją zdecyduje się na zawodników wysokich, aby wygrać, to jest naprawdę źle. Przecież zawsze będziemy wygrywali, jeśli zagrasz każdą piłkę do wielkiego napastnika, bo będzie wygrywał wszystkie główki. Ale inni w drużynie nie będą się rozwijać. Przykładowo - my podajemy często do bramkarza, inni uważają, że to źle. Ale on też musi się rozwijać. I puścić kilka goli. Rodzina tego nie rozumie. Musisz rozmawiać z rodzicami, zdobyć ich zaufanie, żeby wiedzieli o co chodzi. A trudno zrozumieć, że przegrywasz więcej niż wygrywasz. 

– Rodzina, prezes… duża presja. 
Niestety, musi być wytworzona odpowiednia atmosfera, wszyscy muszą zrozumieć podstawowe sprawy. 

– Edward Kowalczuk, trener przygotowania fizycznego z Hannoveru 96, mówił, że najlepszy okres do rozwijania szybkości dziecka jest między 9. a 12. rokiem życia. A kiedy jest najlepszy czas do rozwijania go jako piłkarza? 
– Myślę, że to podobny okres, między 10. a 12., może 13. rokiem życia. To ten czas, gdy chłopcy jeszcze tak szybko nie rosną. Nie mają dużo problemów ze szkołą, nie mają dużo prac domowych, nie mają jeszcze dziewczyn, mogą skoncentrować się na piłce, to najlepszy okres w życiu. Mają marzenia i mogą się koncentrować na ich realizacji. Są jeszcze na tyle mali, że mają idoli wśród piłkarzy. To jest właśnie ten wiek, gdy wieszasz plakaty na ścianie. Dzieciaki lubią trenować, to jest ich życie. A potem jak mają 14 lat to pewne rzeczy nie są już „cool”, mają dużo obowiązków, jakieś problemy z dojrzewaniem, konflikty z rodzicami.

– Komu by pan więcej zapłacił, trenerowi drużyny U-19 czy U-10? 
– Normalne, że zawsze trener, który pracuje ze starszymi, zarabia lepiej, ale fantastycznie by było, gdyby trener U-19 zarabiał tyle samo co trener U-10. Oczywiście proporcjonalnie, w zależności od godzin, bo trener U-19 pracuje pięć dni w tygodniu, a U-10 dwa. W najmłodszych grupach muszą być bardzo wykwalifikowani. Na pytanie: „Kto jest ważniejszy?” odpowiem, że ten z młodszej grupy, który zarabia mniej. Chcę jedynie pokazać, że szkolenie tych najmłodszych roczników jest kluczowe, im więcej pracy poświęcimy tutaj, tym lepszych dostaną trenerzy starszych grup. Ci, którzy nie wejdą do topowych klubów spowodują, że podniesie się poziom wszystkich amatorskich w regionie, będzie konkurencja. To rodzaj piramidy. 

– W programie akademii Standardu Liege zapisano, że dzieci muszą trenować w czarnych butach i nie mogą wyróżniać się fryzurą. Co pan o tym sądzi? 
– Częściowo się zgadzam. Zacznijmy od butów. Kiedyś byłem przekonany, że wszyscy muszą grać w czarnych butach, ale zaczęli przychodzić rodzice i mówić: „Fajnie, ale kupienie czarnych nie jest już takie proste jak kiedyś”. No tak, dziś to prawie niemożliwe. Musiałem spuścić z tonu. Wolę czarne, ale trudno. Inna sprawa to idole. Jeśli dzieciaki ich mają, to chcą mieć takie buty jak Ronaldo i Messi. Czy mam im zabronić, skoro to dodaje im skrzydeł? Ważna zasada: nie zabieraj dzieciom inspiracji. Chcą grać jak idole, to dobrze. Inna sprawa to dziwne fryzury, tatuaże, wszystko to co sprawia, że młody chce być inny niż reszta. Tego nie lubię. Wydaje mi się, że tu nie powinno się przekraczać pewnej granicy. Chcesz być trochę inny, OK. Jeśli jednak chcesz pokazać, że jesteś kimś lepszym, na to nie ma zgody. Może w innym kraju dziwaczna fryzura jest czymś normalnym, w polskiej kulturze nie jest. 

– Czy nie jest jednak tak, że przez te zasady przekreślacie indywidualność? 
– Chcesz być inny, lepszy? W porządku. Pokaż to na boisku. Tam pokaż energię, tu bądź lepszy. Zwracanie na siebie uwagi, wywyższanie się, to nie jest droga. Inny nie może znaczyć lepszy. 

– Jedne dzieci pochodzą z bogatych domów, inne z biednych… 
– Nic nie zrobię, że ten bogaty ma lepsze buty, nowy plecak. Ale jeśli przyniesie dwie pary, to nie pozwolę. Kiedyś agent miał młodzieżowca i przyniósł mu trzy pudełka butów. Został wyrzucony z klubu. Nie chcę widzieć nikogo, kto uważa się za lepszego od innych.

– Inna sprawa to oceny, w wielu akademiach zła postawa w szkole powoduje zawieszenie treningów. 
– I słusznie. Szkoła jest ważniejsza niż piłka. Nie chodzi o wyniki w nauce, ale postawę, sprawowanie, normalne zachowanie. Obowiązują podstawowe zasady. Czyszczenie butów, sprzątanie szatni. Jeśli masz z tym problem, nie możesz trenować, jeździć na mecze. Nie masz obowiązków, nie masz też praw, to jest klucz. 

– A jak było z Kevinem Strootmanem, miał problem z zachowaniem? 
– To fantastyczny zawodnik ze wspaniałą osobowością… Ale nie zawsze tak było. Musiał wygrywać za wszelką cenę. Jeśli mu nie szło, po prostu dostawał szału. Był agresywny, atakował sędziów, a ci go wyrzucali. Chyba 6 razy, a miał zaledwie 16 lat. To wyglądało tak, że oglądał żółtą kartkę, atakował sędziego i dostawał 7 czy 8 meczów zawieszenia. Kiedy przyszedłem do Akademii Sparty Rotterdam, większość trenerów chciała pozbyć się go z klubu. Postanowiłem, że spróbujemy pracować indywidualnie, bo miał talent. Oczywiście zawsze jest jakaś granica tolerancji, ale musiałem spróbować. Nagraliśmy mu mecz. 15-minutowy film, ale nie było widać akcji, tylko jego twarz. Cały czas twarz. Kiedy mu to puściliśmy, wybiegł z biura. Nie wracał przez trzy dni. A gdy wrócił, puściliśmy mu znowu film. Odwracał głowę, ale wytrzymał. Wierzę, że jeśli spojrzysz na siebie, jeśli posłuchasz siebie, możesz sobie pomóc. To jak z trenowaniem głosu w zawodzie komentatora. Jeśli słuchasz siebie i wydaje ci się, że jest coś nie tak, możesz go skorygować, rozwijać się. Jeśli jesteś z siebie tylko zadowolony, nie będziesz się rozwijał. Potem zobaczyłem Kevina, jak w meczu PSV zaczął biec w stronę sędziego, ale zatrzymał się metr przed arbitrem i wycofał. Dziś ta niezwykła chęć wygrywania jest jego niezwykle mocną stroną. 

– Gdzie jest granica cierpliwości trenera? 
– Nie jest łatwo dorastać w dzisiejszych czasach. Zawsze było trudno, ale teraz każdy coś od ciebie chce, każdy ma internet, uwaga dzieci jest kierowana na tysiąc spraw. Musisz mieć cierpliwość, bo nie jest łatwo. Szkoły, playstation, dziewczyny. Dlatego podejście: „nawaliłeś – wylatujesz” jest zła. Bo nie możesz podjąć drastycznych decyzji nie wiedząc co kryje się za postępowaniem. Trener musi iść do domu, zobaczyć człowieka, jak mieszka, jak żyje, poznać tło. Jeśli trenerzy są odpowiedni, mają kompetencje i odpowiednią osobowość, wtedy wygrają. 

– Mówi się u nas, że w prawdziwej akademii musi być internat. Ale na przykład szefowie Bayeru Leverkusen doszli do wniosku, że to wylęgarnie palaczy i młodocianych alkoholików i zaczęli umieszczać dzieci w rodzinach współpracujących z klubem. 
– Wiadomo, że jak chłopcy mają po 14-15 lat i siedzą w grupie, różne rzeczy mogą przychodzić do głowy. Na pewno łatwiejszym rozwiązaniem jest internat. Kontrolujesz jedzenie, godziny zajęć i tego typu rzeczy. Ja zawsze wychodziłem jednak z założenia, że rodzina jest najlepsza, daje klimat, opiekę. Ale być może odpowiednim rozwiązaniem jest opcja mieszana, musisz zobaczyć co dla kogo jest dobre.

– Kiedy dzieci powinny zacząć rywalizować? 
– Grają, bo to zabawa. Są trenerzy, który wykreślają zabawę z programu, wymagają, każą słuchać, nie dają miejsca na grę. Oczywiście nie jest łatwo jednoznacznie odpowiedzieć na takie pytanie. Ja wychodzę z założenia, że trzeba dać się bawić. Chłopcy skorzystają. Ale oczywiście w momencie, gdy przechodzisz z rekreacji do profesjonalnej piłki, musisz grać jak najwięcej z jak najlepszymi. W Holandii mniej więcej od 14 roku zaczyna się mocna rywalizacja. Musisz więcej walczyć, gra się 11 na 11, z prawdziwymi sędziami, kartkami. Zaczyna się poważny futbol. Potem jest kolejny skok w wieku lat 16, przejście na profesjonalizm. Wtedy zwracasz uwagę na odżywianie, odpoczynek, program rozwoju fizycznego, który zawodnik musi realizować sam. Każdy może zdziałać więcej indywidualnie, ale musi mieć wskazaną drogę. 

– Mirosław Dawidowski, nasz trener młodzieży, mówi że duże kluby nie mają konkurencji, wygrywają po 10:0 i zawodnicy się nie rozwijają. 
– To duży problem nie tylko w Polsce. Lepiej przegrać 0:1 niż wygrać 10:0. Jeśli wygramy 10:0, to czy skorzysta twój bramkarz? Pewnie nawet nie dotknie piłki. Pewnie nic to nie da obrońcom, bo nie będą zmuszeni do wysiłku. Może skorzystają trochę atakujący. Ale tylko trochę, bo ta gra będzie dla nich zbyt prosta. Przy 0:1 wiemy, że gra jest pełna rywalizacji. 

– Dlatego duże kluby, z dobrym szkoleniem, często wystawiają drużyny we współzawodnictwie starszych roczników. 
– My również tak robimy, to trochę pomaga. Muszą się rozwijać piłkarsko. Ale najlepiej rywalizować z zawodnikami w tym samym wieku, dlatego szukamy optymalnego wyjścia.

"Dla rozwoju lepiej przegrać 0:1, niż wygrać 10:0."Richard Grootscholten

– Jakiego? 
– W sezonie jeździmy grać do Berlina, Cottbus, Drezna, Pragi, tam gdzie są trzy dobre kluby, do Liberca czy Katowic i Poznania. W promieniu 250 kilometrów szukamy rywalizacji, bo inaczej nie będziemy się rozwijać. Dwa czy nawet cztery trudne mecze w rundzie to zdecydowanie za mało.

– Powinny być ogólnokrajowe ligi młodzieży? 
– Raczej tak. Przykładowo - w Holandii są małe odległości, to jeden z plusów spójnych krajów, najlepsi mogą rywalizować z najlepszymi. W Polsce wprowadzono teraz ogólnokrajowe rozgrywki do lat 19 w dwóch grupach, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Jest postęp, ale wciąż musimy szukać. Inna sprawa to poznawanie drużyn z innych części kontynentu, porównanie stylów, taktyki, nawet posłuchanie języka, to wszystko rozwija. Oczywiście takie inicjatywy wymagają pieniędzy, a to zawsze kłopot, nie tylko w Polsce. 

– Co można robić lepiej? 
– Są różne sposoby. Jeden jest taki, że federacja daje pieniądze na rozwój, powiedzmy dwunastu czołowym klubom. Bo tam jest wiedza. Największe mają najlepszych trenerów, wyspecjalizowanych szkoleniowców. Małe nie. Dlatego tylko duże kluby mogą zapewniać rozwój w regionie. Tylko wtedy trzeba wyjść do regionu, oczywiście z pomocą i pod kontrolą federacji. Może wtedy pomożemy rozwijać się piłce w terenie, lepiej niż robimy to teraz. My, dzięki naszemu sponsorowi, chcemy to robić, chcemy wydawać pieniądze nie tylko na piłkę profesjonalną, ale też na amatorską. Ale nie jest ważne jak to się zrobi, ważne jest, żeby kluby dostarczały klasowych piłkarzy. Można ich kupować, ale to marnowanie wiedzy. Staramy się spędzać czas na poszukiwaniach i pomocy w regionie, chcemy to rozszerzać. My teraz mamy 15 partnerskich klubów, z którymi blisko współpracujemy. Pomysłów jest wiele, z pewnością federacja ma swoje plany, a ja będąc przedstawicielem klubu mogę tylko w tym pomóc. 

Rozmawiali: Piotr Michałowski i Marek Wawrzynowski 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PRZYJACIELE KLUBU

 

 

 

 

 

 

Reklama

Sport.pl